Czy 15-godzinny kurs językowy ma sens?
Inspiracją do napisania przeze mnie tego artykułu stała się rozmowa ze znajomym, który podawał w wątpliwość sensowność prowadzenia krótkich (w tym przypadku 15-godzinnych) kursów języka obcego. W rozmowie z nim wyjaśniłam swoje stanowisko, ale sam temat wydał mi się na tyle interesujący, że zanotowałam go jako jeden z ciekawszych do poruszenia w formie pisemnej na blogu.
Nie lubię statystyk, ale w tym przypadku napomknę, że uśrednione dane wskazują, iż potrzeba około 100 godzin nauki, by osiągnąć kolejne poziomy podstawowe języka (A1 i A2) oraz około 200 godzin – na poziomy wyższe. Czy zatem organizacja krótszych kursów ma sens?
W odpowiedzi na to pytanie zdecydowanie pomogła mi propozycja poprowadzenia takich kursów, którą z chęcią przyjęłam. Były to kursy języka polskiego dla wykładowców jednej z ukraińskich uczelni wyższych, realizowane on-line.
Teraz, kiedy kursy dobiegły już końca, jestem przekonana, że nawet tak krótki kurs językowy ma sens. Przede wszystkim sądzę, że pozwoli on każdemu kursantowi odpowiedzieć na pytanie, czy chce kontynuować naukę – zweryfikuje słomiany zapał towarzyszący często podjęciu decyzji o nauce nowego języka. Ponadto, pozwoli też odpowiedzieć na pytania o formę nauki (nauka on-line czy kontaktowo), osobę lektora (po 15 godzinach z pewnością kursanci są w stanie rzetelnie ocenić swojego nauczyciela) oraz metody i techniki.
Stoję na stanowisku, że 15-godzinny kurs pozwoli słuchaczom przejść z poziomu beginners i dobrze przygotować się do A1. Jeśli zaś mowa o nauce języka z tej samej rodziny językowej, to z pewnością pozwoli także zrealizować niektóre zagadnienia z poziomu A1. Przede wszystkim zaś, będzie możliwością „osłuchania się” z językiem, dzięki której rozwiną się sprawności receptywne uczących się.
Może więc, zamiast wybrać abonament na kurs całoroczny, lepiej postawić na 15 godzin kursu, by następnie podjąć mądrą decyzję: co dalej? 🙂