Niezależny humanista – moja droga

Statystyki dotyczące zatrudnienia i zarobków już od wielu lat nie są łaskawe dla absolwentów kierunków humanistycznych. Młodzi ludzie, myśląc o swej przyszłości, decydują się więc na
studia, które są bardziej „trendy”, nawet jeśli decyzja ta podejmowana jest wbrew wewnętrznym przeczuciom lub (o zgrozo!) talentom.
Osobiście sądzę, że miałam ogromny przywilej bardzo wczesnego rozpoznania swoich predyspozycji i zdolności, gdyż już w pierwszej klasie gimnazjum zapytana o przyszły zawód odrzekłam, że zostanę lingwistą. Podobało mi się obcobrzmiące słowo, a jego polski odpowiednik – językoznawca – kusił swą etymologią. Tak, pragnęłam być tym, który „zna język”, a nie po prostu nauczycielem, który uczy; pisarzem, który pisze czy tłumaczem, który tłumaczy.

Nigdy nie zawahałam się w wyborze swoich dróg zawodowych i uznaję to za swój ogromny sukces. Dziś zapytana o swoją pracę odpowiedziałabym nawet nieco szerzej niż dwadzieścia lat temu – jestem niezależnym humanistą. Identyfikuję się równocześnie i równomiernie ze wszystkimi wykonywanymi przez siebie działaniami – nauczaniem, przekładem, korektą.

Chcę też podkreślić, że w ślad za rozwojem i pasją zawsze idą dobre pieniądze. Nawet w branży humanistycznej! Oczywiście, nie da ich etat w placówce publicznej, ale w takowych nawet inżynierowie czy informatycy nie zarabiają kokosów. Dlatego stoję na stanowisku, że należy nieustannie dokonywać nowych wyborów zawodowych, podejmować nowe wyzwania i szukać własnej drogi.
Moim ogromnym marzeniem jest, by kierunki humanistyczne w Polsce kształciły osoby rzeczywiście predestynowane do humanistyki, z pomysłem na siebie i apetytem na rozwój.

Niestety, za obecny stan deprecjacji humanistyki na rynku pracy odpowiadają głównie sami zainteresowani. Uczelnie produkują magistrów nauk humanistycznych, którzy szukają pewnych (nawet jeśli marnych) pieniędzy i stałej państwowej posadki. Nic więc dziwnego, że tacy absolwenci lądują w sklepach, urzędach czy w pracy fizycznej za granicą. Nie o taką humanistykę chodzi! Myślę, że czas na redefinicję humanisty. Niech to będzie ktoś o wysokim poziomie autorefleksji, ktoś nieustannie poszukujący, wreszcie ktoś, kto sam stworzy swój zawód, jeśli rynek pracy mu go nie zaoferuje. Jestem przekonana, że właśnie współczesny świat daje ku temu największe jak dotąd możliwości.